niedziela, 2 października 2011

BRAK JA. Z czym to się je?

Wiele osób trafiając na Arenę, bądź spotykając się po raz pierwszy z doktryną braku ja jest nieco zdezorientowanych. Ten artykuł ma na celu krótkie wyjaśnienie tego tematu. Jeżeli więc, jesteś na Arenie po raz pierwszy lub po raz pierwszy spotykasz się z doktryną braku ja zachęcam do przeczytania.

JA

Na pewnym etapie rozwoju zaczynamy postrzegać rzeczywistość w mniej więcej taki sposób jaki przedstawia poniższy schemat:



Wydaje nam się, że istniejemy jacyś 'my', znajdujący się w centrum doświadczenia (przeważnie wydaje nam się, że znajdujemy się u siebie w głowie, gdzieś za oczami) a naszą rolą jest zarówno kontrolowanie jak i odbieranie tego doświadczenia.

KONTROLA

Co podlega naszej kontroli?

Pierwszą odpowiedzią jaka pojawia się na to pytanie jest zazwyczaj nasze ciało. To my drapiemy się, kiedy nas swędzi, my sięgamy po szklankę z wodą, my wstajemy i biegniemy do kibla kiedy znienacka zaskoczy nas biegunka.

Kolejnym elementem, nad którym sprawujemy kontrolę są myśli.

Taaak, myślenie to to, co odróżnia nas od reszty zwierząt, myślenie to cecha z której jesteśmy tak dumni, to to co sprawiło, że znajdujemy się na samym szczycie wielkiej piramidy gatunków.

Wydaje nam się, że to my generujemy nasze myśli. Wydaje nam się, że sami decydujemy o temacie naszych rozmyślań, wydaje nam się, że możemy myśleć lub nie, w zależności od naszego widzimisię.

Co jeszcze?

Uwaga. Potrafimy kierować naszą uwagą. Decydujemy czy chcemy w tym momencie skupić się na czytaniu tego tekstu czy raczej na tym co krzyczy do nas partner/ka z drugiego pokoju. Celujemy uwagą niczym karabinem snajperskim, decydując co obierzemy sobie za nasz następny cel.

Można powiedzieć: no dobra, ale przecież faktycznie tak jest, więc o co ci waćpanie chodzi?

Otóż nie.
Jest to bardzo zgrabna i subtelna ILUZJA.
Zgrabna i subtelna - ale ciągle ILUZJA.
Wbrew pozorom nie trzeba się namęczyć, żeby dostrzec iluzoryczną naturę tego za co się uważaliśmy.

Wystarczy szczerze odpowiedzieć sobie na na przykład takie pytania:

Czy przed powstaniem konkretnej myśli istnieje moment, w którym decyduję o jej powstaniu i zawartości? ("za 3 sekundy pomyślę o jednorożcu" też jest myślą ;))

Czy przed skupieniem uwagi na czymś konkretnym istnieje moment, w którym decyduję gdzie ją skierować?

Ogólnie sprawdzić czy przed rozpoczęciem jakiejkolwiek aktywności czy to fizycznej czy mentalnej człowieka istnieje moment, w którym decydujemy o jej rodzaju lub przebiegu. Czy nie jest przypadkiem tak, że uczucie posiadania kontroli rodzi się dokładnie w momencie wykonywania tej czynności lub po jej wykonaniu.

BYCIE OBSERWATOREM

Po przejrzeniu iluzji kontroli, często zaczynamy utożsamiać się z "cichym obserwatorem".
Przeważnie utożsamiamy się ze świadomością.
"Jestem świadomością". Poza tym, że jest to tylko myśl jest również prosta do zdemaskowania.

Dlaczego mielibyśmy być świadomością? Co czyni świadomość naszą?
Czy świadomość zależy od nas w jakimkolwiek stopniu?
Jeżeli jesteśmy świadomością to co się z nami dzieje kiedy przesadzimy z alkoholem, ktoś uderzy nas w głowę cegłą albo chociażby kiedy śpimy i nie mamy snów?
Znikamy?
Shieeeet.

KONSEKWENCJE BŁĘDNEGO POSTRZEGANIA

No dobra, postrzegam świat przez pryzmat "Ja", ale co w tym złego?

Błędne postrzeganie naszej natury, tworzy na przestrzeni całego życia filtr, przez który spoglądamy na rzeczywistość i który kształtuje nasze zachowanie. Poruszamy się w obrębie klatki zbudowanej z naszych uprzedzeń, przekonań, założeń, wierzeń, przymiotników, etykietek, szufladek itp. Wszystko czego doświadczamy przechodzi najpierw przez ten filtr i zostaje zniekształcone.

To lubię, tego nie lubię, to jest be, chce tego, nie chce tamtego, jestem taki i owaki, ty jesteś taki wiec to i tamto, czemu taki jesteś, ale bym chciał żeby, byłbym szczęśliwy gdyby, jestem lepszy, jestem gorszy, zasługuje na więcej i tak dalej i tak dalej, w nieskończoność.

Tak jest, wydaje nam się, że jesteśmy wolnymi ludźmi będąc tak naprawdę niewolnikami wzorców zachowań, myśli i emocji, które sterują naszym zachowaniem! Jak roboty. To się dopiero nazywa ironia losu.

Jesteśmy więźniami w celi, którą sami sobie wybudowaliśmy nie będąc nawet tego świadomym.
Wszystko czego doświadczamy przechodzi przez filtr i jest traktowane egotycznie - nigdy nie byliśmy wolni i nigdy nie patrzyliśmy na rzeczywistość taką jaka jest (może jako małe dzieci, ale tego nie pamiętamy więc się nie liczy ;)).

Błędne postrzeganie natury rzeczywistości leży u podstaw wszelkiego cierpienia z jakim mamy do czynienia (tak przynajmniej twierdził Budda ;)), ale to już temat na dłuższą dysputę.

ROZPOZNANIE ILUZJI

Rozpoznaniem iluzji, momentem oświecenia nazywamy moment, w którym dostrzegamy, że nie istnieje nic co moglibyśmy nazwać 'sobą'/'ja'/'moje', że człowiek jest po prostu częścią Życia, jak wszystko inne i wszystko co się wydarza, czego się doświadcza dzieje się samo bez niczyjej ingerencji (bez 'nas' ciągnących za sznurki). Rozumiemy, że tak naprawdę było tak od zawsze, tylko w jakiś sposób nie dostrzegaliśmy tego.
Rozpoznaniem iluzji nazywamy moment, w którym dostrzegamy, że nie ma nas. Nigdy nie istnieliśmy. Istnieje wszystko: doświadczenie, ciało, myśli, świadomość, WSZYSTKO - ale nie ma czegoś takiego jak "ja".

Dostrzeżenie tego jest naprawdę proste. Tak proste, że bardzo łatwo to przeoczyć. Kiedy się to zobaczy, nie można tego od-zobaczyć.

Żeby zobaczyć TO ,nie trzeba się głowić. Spojrzeć z pełnym zaufaniem to dobry krok, przy czym zaufanie oznacza raczej otwartość ,a nie wiarę.
Ozak.

Po momencie przebudzenia, zmienia się sposób postrzegania rzeczywistości:




Znika jakiekolwiek utożsamianie się z czymkolwiek. Znika 'JA" . Będąc dokładnym można nawet stwierdzić, że nie znika tylko człowiek zdaje sobie sprawę, że nigdy czegoś takiego nie było - że nigdy nie było 'nas'. Było to utożsamianie się z czymś co nie istnieje.
Na tym etapie widzimy, że nigdy nie było 'ja' a jedynie myśli na nasz temat, które w przeciągu wielu lat tworzyły filtr i wzorce kształtujące nasze zachowanie i funkcjonowanie.

Po przejrzeniu iluzji usunięty zostaje fundament tej wielkiej konstrukcji filtrująco-zniekształcającej, którą umacnialiśmy przez całe dotychczasowe życie.
Zaraz po wyzwoleniu wielu ludziom wydaje się, że wraz z nim zniknie cała ta konstrukcja. Jest to jednak nieprawda.

Cała konstrukcja zostaje i potrzeba czasu i pracy aby się jej pozbyć.
Różnica polega na tym, że teraz istnieje świadomość tego czym jest ten filtr i na każdym kroku widzimy w jaki sposób działa.

Praktykując codzienną uważność cegiełka po cegiełce usuwamy wzorce i schematy, które do tej pory nami sterowały. Po wyzwoleniu widzimy, które nasze zachowania są naturalne, a które są wynikiem egotycznego postrzegania.



Jak widać na powyższym schemacie, regularnie praktykując uważność i na przykład regularnie medytując (medytacja jest wspaniałym narzędziem służącym do zgłębiania natury rzeczywistości) pozbywamy się złudnych przekonań, ograniczających wierzeń i całej reszty zbędnego balastu (na Arenie nazywamy to kopaniem gówna ;)). Wygląda to jak rozwiązywanie supłów i supełków uwarunkowań, które kształtują nasze postrzeganie i funkcjonowanie. Jedne supły są grube i skomplikowane a niektóre ledwo widoczne, tak że często nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia.
Na kłamstwie 'ja' budowaliśmy całe swoje życie i to co postawiliśmy na tym fundamencie jest naprawdę ogromne.
OGROMNE.

Moment samego oświecenia to pikuś w porównaniu do pracy jaką trzeba włożyć w odwarunkowywanie.


Ostatecznie dążymy do czegoś takiego:

Czysta rzeczywistość.
Zero uwarunkowań.
Prawdziwa Wolność.



Mam nadzieję, że udało mi się pokazać iż Arena nie jest miejscem, gdzie próbujemy kogokolwiek do czegoś przekonać, lub nakłonić do wiary w to co próbujemy przekazać.

Arena jest okazją do zbadania swojej natury.
Arena jest okazją do postawienia pierwszego kroku na ścieżce do prawdziwej wolności, której tak naprawdę nigdy nie udało nam się zaznać.






5 komentarzy:

  1. Czegoś tutaj nie rozumiem. Piszecie, że nie ma "ja"; jest świadomość, ciało, umysł itp, ale ja jako odrębny byt nie istnieję. I to jest spójne. Ale potem piszesz:

    "Sam znajduję się na tym etapie i widzę, że jeszcze dużo pracy przede mną.
    Jeszcze tylko kilka żywotów i powinienem wyrwać się z koła narodzin i śmierci. Hehe."

    Kilka żywotów czego? To jednak istniejsz w jakimś kole narodzin i śmierci, z którego chcesz się wyrwać? Kto chce się wyrwać?

    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że ten fragment wzbudzi kontrowersje :)

    "Sam znajduję się na tym etapie i widzę, że jeszcze dużo pracy przede mną.
    Jeszcze tylko kilka żywotów i powinienem wyrwać się z koła narodzin i śmierci. Hehe."

    Zostawię go tutaj, ale usunę z artykułu. Użyłem go w formie żartu-przerywnika i nie powinien on mieć wpływu na odbiór artykułu jako całości. Mea culpa.

    ---------------

    Jeżeli jesteś zainteresowany tematem reinkarnacji:

    W buddyźmie reinkarnacja jest jednym z podstawowych zagadnień, ale nie jest to reinkarnacja w takim sensie jak powszechnie jest rozumiana (w sensie ktoś/coś reinkarnującego się z ciała do ciała).
    Rozpatrywana powinna być raczej jako mechanizm współistniejący razem z prawem karmy.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Buddyzm#Reinkarnacja_a_brak_osobowego_.22ja.22

    Jeżeli jesteś zainteresowany to znajdziesz naprawdę dużo materiałów na ten temat. Tutaj możesz zacząć.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za link, zwięźle i obrazowo opisane. Czyli niektóre odmiany buddyzmu zakładają istnienie strumienia świadomości, za którym podąża karma? Coś jak "ja" ;) Dla mnie to tylko koncept, coś w co można wierzyć, ale może ktoś tego doświadczył i tak widzi. Równie dobrze świadomość może się rozpuszczać jak kropla w oceanie.

    Może świadomość jest jak prąd, który przelatuje przez program, generuje pixele na monitorze i frunie dalej? :)

    Zaglądam czasem na Arenę, trochę przypomina w formie trening Est. Podobne metody (nie uczestniczyłem w treningu, przeczytałem książkę). Dużo czytałem, ale już nie potrzebuję, praktykuję uważność, biegam i w ten sposób powoli zanikają filtry.

    Wypróżniam się z koncepcji, w które wierzyłem, choć każda jest ciekawa. Np. prawo karmy. Czym jest dla Ciebie? Jak go doświadczasz?

    PS Nie szukam haka, pytam z ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to również tylko koncept. Jak w tej przypowieści:

    Uczeń zapytał swojego mistrza zen o tym co jest po śmierci ciała. Mistrz zen odpowiedział - nie wiem, nie jestem martwym mistrzem zen.

    Jak to mówią - pożyjemy - zobaczymy. Albo i nie zobaczymy. hehe.

    Co do samej reinkarnacji to raczej strumień świadomości podąża za karmą, ale w buddyzmie świadomość nie jest rozumiana tak samo jak u nas, więc ciężko nazwać ją "ja" i nawet ciężko mówić o strumieniu.

    Ale jak mówisz to wszystko tylko koncepcje :)

    Karmę rozumiem tradycyjnie jako działanie - przyczynę, która przyniesie jakiś owoc.

    Również traktuję ją raczej jako koncepcję gdyż nie mogę z przekonaniem powiedzieć, że to gdzie teraz się znajduję jest wynikiem karmy z poprzednich żywotów - bo jest to dla mnie abstrakcja.

    Co do doświadczania karmy:

    Buddyzm japoński wyróżnia coś takiego jak przyczynę i skutek w tym samym czasie.

    Ja to rozumiem w mniej więcej ten sposób.

    Kiedy nie jestem uważny, pozwalam sobie na odpływanie w myślach, które często są załóżmy smutne w niedługim czasie zaczynam być przygnębiony i na wszystko patrzę przez pryzmat smutku. Działaniem jest odpływanie w smutnych myślach a niemalże natychmiastowym skutkiem sam smutek czyli cierpienie.

    I na odwrót, jeżeli jestem uważny, regularnie medytuję żeby przekształcać nawyki umysłu, sam umysł jest klarowny i uważny, natychmiastowym skutkiem jest spokój i szczęście.

    Ciężko mówić o jakiś dalekosiężnych skutkach działania, dlatego dla mnie pozostaje to nadal w sferze koncepcji.

    Pozdrawiam!

    ps. Jeżeli jesteś zainteresowany buddyzmem to polecam portal sasana.pl a zwłaszcza dział CZYTELNIA. Znajdziesz tam naprawdę sporo bardzo ciekawych materiałów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Problem z materiałami jest taki, że w sieci mam wszystko na wyciągnięcie ręki. I jak w tej przypowieści o mnichu, który przelał filiżankę herbaty, mnogość koncepcji nie mieści się już w głowie. Wiele brzmi na swój sposób ciekawie i kompletnie, mają części wspólne, ale można je tylko przyjąć na wiarę - a na to czeka tylko wiecznie kwestionujący umysł :)

    Umysł zawiódł mnie do kwestionowania wszystkiego i umysłowej nicości, która była bardzo męcząca. Przebudzenie oddaliło ten stan. Nie ma już lęku egzystencjalnego, jest akceptacja przejściowej formy ciała i umysłu.

    Ta koncepcja strumienia świadomości jest nurtująca. Zakłada bowiem jakąś oddzielność całości (z oceanu świadomości wypływają niezliczone strumienie). W procesie transformacji świadomość przybiera bardziej złożone formy. "Byłem kamieniem, bakterią, robakiem, zwierzęciem, człowiekiem..." - rozwój nigdy się nie kończy.

    Niedawno widziałem ciekawy wywiad z naukowcem, który twierdzi, że człowiek zakończył ewolucję ciała i umysłu. Kolejny skok ewolucyjny ma być wejściem w wyższy stopień swiadomości, człowiek stanie się komórką nowego organizmu. Na tym poziomie "ja" człowieka będzie równie nieistotne jak dla nas "ja" motyla.

    Wracając na ziemię - kluczowe jest uświadomienie sobie, że ważne jest doświadczanie chwili tu i teraz. Rozważania intelektualne stają się wówczas rozrywką dla umysłu, nie zakłócają spokoju.

    Jeśli chodzi o szeroko pojętą karmę, to intuicyjnie jej doświadczam. Widzę podobnie jak to opisałeś. Otrzymuję czego pragnę. Pragnąc nieświadomie cierpię kiedy to dostaję. Intuicyjnie czuję, że my ludzie jesteśmy ze sobą splątani - wpływając na innych wpływam analogicznie na siebie. Co innym czynię, sobie czynię. Trochę jak w prostym przysłowiu "takim się stajesz, z kim się przystajesz".

    Nie jest to zatem czysta koncepcja, ale efekt doświadczania i również rozumowych kompilacji (po coś wkońcu rozum mamy, a logika jest potężnym narzędziem).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń